zdj. unsplash.com
historie ostatnie, którym nie chcę dać przejść bez echa:
1. z dużą przyjemnością wysłuchałam wywiadu z weroniką murek, autorką książki ‚uprawa roślin południowych metodą miczurina’. dla leniwych: debiutantka opowiada w nim między innymi o tym, że od dziecka lubiła z książkami obcować, choć początkowo widziała się raczej w roli wydawcy tychże – przygotowywała swoje woluminy z blokowych kartek i projektowała im okładki. przestrzeń między obwolutami trzeba było jednak także czymś zapełnić. zaczęła więc pisać.
2. w miasteczku, z którego pochodzę, działa szpital dla nerowowo i psychicznie chorych. mama stała w sklepowej kolejce za jednym z jego pacjentów, młodym mężczyzną o blond włosach. gdy sprzedawczyni zapytała, co mu podać, odczytał z kartki: DZIEŃ DOBRY, POPROSZĘ ŚMIETANĘ 18-PROCENTOWĄ. DZIĘKUJĘ. jedna historia, a ślad po łzie w gałkach ocznych trzech, bo słuchającym był również mój brat (niech nikogo nie zwiedzie jego biceps, większy niż moje IQ).
3. zeszłej niedzieli moja babcia zaplanowała, że wracając z kościoła, kupi makaron do obiadu potrzebny. tak też uczyniła: wybrała niteczki najcieńsze (czyli że rosół) i podeszła do kasy. sięgnęła po portmonetkę (zawsze tak mówi; to jest w ogóle słowo bardzo ładnie sklecone – port dla monet, przecież że bajecznie), lecz w torebce odświętnej jej nie było – została w tej na co dzień noszonej. babcia poddała się więc i sklep opuściła, dogonił ją jednak dżentelmen, który zakupił jej ten makaron nieszczęsny. zapominajka wzbraniała się przed daru losu przyjęciem, tym bardziej, że twarz darczyńcy nie była stąd, ostatecznie jednak uległa. jako że dziś nie wiadomo, komu oddać te 4 złote – rzucam w eter wdzięczności wyrazy. mam nadzieję, że karma tego pana okaże się nie tylko dobrą, ale także jak bumerang być.
Be First to Comment