Skip to content

bosch, bo hieronim

z zazdrością obserwuję moją czworonożną towarzyszkę, która nadepnięta niechcący na ogon już po chwili nie pamięta doznanej krzywdy i radośnie merda na widok piłeczki, ciesząc się, że ją dla niej wprawię w ruch. lubię myśleć, że walter sobchak (google it) jest szczęśliwym, zaopiekowanym psem, ale prawda jest taka, że to transakcja wymienna. na przykład gdy ćwiczę jogę i kładę rękę na macie w kolorze madżenty, ona podchodzi i dokłada swoją. zanim koronawirus sparaliżował codzienność i zajmowanie się głupotkami leżało w granicach przyzwoitości, zawiązałam jej wokół szyi czerwoną bandanę; nie ma teraz w okolicy bardziej szykownego kundelka niż mój. wiem to na pewno, bo spacerujemy namiętnie (iść, ciągle iść) wzdłuż rozkwitających tawuł, lilaków, jabłonek (ostatnie na zdjęciu). słońce przeciskające się przez poruszane wiatrem liście to mój sztandarowy wyciskacz łez. czy zwariowałam? być może. a nawet na pewno, co nie zmienia faktu, że wiosna śmiała przyjść i tak. skrzyżowanie obornickiej z bałtycką wciąż rozkopane, opracowano nawet do niego legendę ze strzałek pod tytułem do ciągu komunikacyjnego, o czym wspominam tylko dlatego, że ów ciąg komunikacyjny codziennie przebiega innym traktem. jakie czasy, takie ekscytacje. sobuszka lubi tamtędy ze względu na różnorodność nawierzchni (na przemian piach, żwir, błotko albo już beton), ja – bo to droga do paczkomatu, w którym czekają kolejne historie. czytam bez opamiętania, z przeżyć innych układam rusztowanie dla własnego, zarówno bardzo prostego, co skomplikowanego; z pewnością rozpaczliwie próbuję też po prostu odwrócić od niego swoją uwagę. najważniejszą z lektur bezmatek miry marcinów, nie znam bardziej pulsującej życiem książki o stracie. i że w końcu matka umiera również córce, bo po różewiczu, wisze, bieńczyku (skądinąd wspaniałych) można było odnieść wrażenie, że tylko synowie mają na ten temat coś do powiedzenia. ważne świadectwo, brawurowe i intymne; łkałam nad. żeby nie było, moja mama ma się dobrze, dziś nawet kupiła pięć egzemplarzy mam ogród, choć żadna z niej crazy plant lady. i jeszcze, żebyście objerzeli duszę i ciało, nie jest łatwo mnie uspokoić, a ten film na chwilę to zrobił. kupiłam też ekspres do kawy. marki bosch, bo hieronim

 

Be First to Comment

Dodaj komentarz