1. w 1895 roku w całym stanie Ohio były tylko dwa samochody. i co z tego, myślicie? otóż zderzyły się ze sobą
2. sytuacja wewnętrzna wciąż jest dynamiczna. mam się już całkiem nieźle – jeśli akurat nie odkrywam na szafie zaschniętej kropli szarej farby, ani nie wsiadam do autobusu, w którym rozbrzmiewa na przykład ta pieśń. najgorzej, że nie jest się w stanie przewidzieć, która błahostka urośnie do rangi zanurzanej w herbacie magdalenki. najlepiej, że jednak potrafi się wstać i otrzepać kolanka
3. oraz że znów się je i śpi. konszachty z morfeuszem wróciły do normy: niedawno pomyślałam na dźwięk budzika, że niepotrzebnie dzwoni, bo przecież jest sobota i mogę wylegiwać się, do której tylko mam ochotę. oczywiście więc go wyłączyłam, a siebie przewróciłam na drugi bok. gdy półtorej godziny później przeciągnęłam się w pościeli wdzięcznie jak kotka, przez chwilę obserwowałam spektakl, który promienie słońca odgrywały na ścianie i książkach, po czym zaczęłam się zastanawiać, co ciekawego mam na dzisiaj w planach. i wtedy wyszło na jaw, że jest kurwa wtorek, a ja właśnie jakby spóźniam się do redakcji
4. bo ogólnie żyję tak, jak baudleaire przykazał: Trzeba być wciąż pijanym. To cały sekret; w tym tkwi wszystko. Żeby nie czuć straszliwego ciężaru Czasu, który miażdży wam barki i zgina grzbiet ku ziemi, musicie wciąż się upijać. Czym? Winem, poezją albo cnotą, wedle upodobania
5. funkcję tę pełnią nowe sukienki, praca i filmy – wszystko w dużych ilościach, ale ja w niczym nie znam umiaru. na szczęście, bo dusz obojętnych nie chce ani niebo, ani piekło (alighieri). w kinie wydarzenie: call me by your name (and i’ll call you by mine), jestem ambasadorką tego tytułu, ostatni raz wyszłam z seansu tak bardzo poruszona po wielkim pięknie (filmweb mówi, że było to w 2014 roku). przez chwilę znów miałam siedemnaście lat i kochałam się z piotrem na łące pełnej maków i chabrów. swoją drogą starość, dziś prędzej czytałabym coelho, została kucharką albo kogoś okradła, niż położyła swoje piękne ciało wśród robactwa (trochę drżę przed nawet muchą). poza tym ja, tonya – łyżwiarstwo figurowe to najpiękniejszy sport na świecie, albo parałam się nim w poprzednim życiu, albo będę uskuteczniać w kolejnym (i że jej zabroniono, okropne!). ach, i jeszcze zdanie z kształtu wody, że nie sposób pojąć twojego kształtu, bo znajdujesz się dookoła mnie. ładne, dużo ładniejsze niż sam film
6. skoro już kino, to woody allen odpowiadający na pytanie o to, czy swoimi filmami chce zyskać nieśmiertelność – że może i chciałby ją osiągnąć, ale raczej przez po prostu nieumieranie
7. a na dobrą noc życzę nam wszystkim, abyśmy jutro obudzili się na świecie, w którym willem dafoe jest laureatem oskara
Be First to Comment