Skip to content

dlaczego reportaż wcale nie jest lepszy od powieści?

czy istnieje literatura lepszego i gorszego sortu? oczywiście, że tak. w zdroworozsądkowym świecie nie poznaje się jej jednak po gatunku, który reprezentuje, lecz po jakości. banał? chyba jednak nie, bo przeczytałam wczoraj tekst, który stoi tezą nad wyraz śmiałą – że reportaż jest lepszy od powieści. uogólnienie to woda na mój młyn, a gdy w dodatku krzywdzi to, z czym w ręku spędziłam pół życia, wygłoszenie stosownego orędzia uznaję za swój wręcz obowiązek

dlaczego reportaż wcale nie jest lepszy od powieści? być może wystarczyłoby wymienić te trzy tytuły: bo pani bovary, wielki gatsbyopowieści z narni. wdajmy się jednak w szczegóły:

czy reportaż rzeczywiście działa mocniej?

wiadomo, jeśli mamy co do czegoś pewność, że naprawdę było, jest to przejmujące już na starcie. a to akurat oznacza, że reportaż ma łatwiej, i że główną troską autora jest w tym przypadku niezmarnowanie potencjału płynącego z reguł gatunku. jeśli nie zepsuć się uda, książka prawdopodobnie mocno zadziała na czytelnika. ale niekoniecznie mocniej od fikcji. w druzgocącym tekście, do którego mój wpis się odnosi, sugeruje się także (bo nie wierzę, że można to myśleć naprawdę), że powieść nie może rozgrywać się na ziemi, jaką znamy, a jej bohaterowie powinni potrafić latać, oddychać pod wodą i porozumiewać się za pomocą kolan czy włosów. czyżby więc stendhal wypadł sroce spod ogona wraz ze swoim stwierdzeniem, że „powieść jest jak zwierciadło, przechadzające się po gościńcu, które odbija to lazur nieba, to błoto przydrożnej kałuży”? co z emilem zolą? czy jego germinal rzeczywiście jest w czymkolwiek gorszy niż ciemność héctora tobara tylko dlatego, że nie przydarzył się górnikom naprawdę? nie, bo choć nie powstał na faktach, to zdecydowanie mógł, i także niesie w sobie prawdę. tyle że wymyśloną. „mnie wyrażenie nie zdarzyło się naprawdę czyni niemal zawsze czytelniczym impotentem” – pisze rafał z czytamrecenzuje.pl. hej, rafał, czy do kina chodzisz wyłącznie na filmy dokumentalne?

czy reportaż wymaga więcej przygotowania?

sądzę, że olga tokarczuk, wspominając kilkuletnią pracę źródłową nad księgami jakubowymi, trochę by się na ten argument roześmiała. reporterzy piszą o rzeczywistości znanej i zastanej. „pisarz od fikcji, jeśli czegoś nie wie, może sobie wymyślić, reporter musi się dowiedzieć”. ten domniemany komfort pisarski mają chyba tylko twórcy fantastyki, bo powieść już od czasów arystotelesa niesie jarzmo zasady mimesis.

czy reportaż wymaga więcej umiejętności?

„rzeczywistość rzadko jest tak barwna jak fikcja”, ale rzadko nie znaczy nigdy i połowa sukcesu reporterskiego polega chyba właśnie na tym, żeby w pozornie szarym życiu dostrzec inną barwę lub odcień chociaż (patrz: magdalena kicińska i jej wspaniała pani stefa). jeśli autor reportaży nie ma do tego nosa, to może powinien zmienić zawód? niektórzy uważają, że praca reportera w ogóle jest prościzną: wystarczy znaleźć bohatera-samograja, a następnie spisać jego słowa w historię. osobiście jestem bardzo daleka od tego sposobu rozumowania: żeby pisać, trzeba mieć wrażliwość większą niż przeciętna, dostrzegać niuanse, potrafić łączyć fakty, być niezależnym intelektualnie. dokładnie to samo dotyczy powieściopisarza. który ma jednak o tyle trudniej, że musi przejąć czytelnika czymś, o czym z góry wiadomo, że się nie stało, ale o tym już było. i zaiste – jego wyobraźnia może zaprowadzić go wszędzie, lecz to przecież oznacza, że na manowce także. na drodze pisarza nie ma drogowskazów. przy reporterskiej ścieżce kilka jednak stoi.

czy reportaż nawet jak jest słaby, to jest dobry?

nie.

czy reportaż jest lepszy dlatego, że polacy są mistrzami reportażu?

bóg, honor, włoszczyzna. czy jeśli byłabym szwedką, musiałabym kochać kryminały tylko dlatego, że szwedzi są ich mistrzami? szczęśliwie zachowania stadne nie są w tym kraju jeszcze obligatoryjne. i żeby nie było, bardzo cenię reporterów za ich społeczne zaangażowanie. ryszard kapuściński napisał kiedyś, że ktoś, kto wykonuje ten zawód musi być z natury nieco lewicowy, przejawiać wrażliwość tego typu, a moje serce bije zdecydowanie po lewej stronie, więc bardzo nam ze sobą po drodze

czy ten wpis oznacza, że warto umierać za powieść, a za reportaż już nie? nic z tych rzeczy. sprawa jest bardzo prosta: dobry reportaż jest lepszy niż zła powieść, zły reportaż jest gorszy niż dobra powieść, ale najlepszym rozwiązaniem jest wyśmienite i to, i to, co się przecież wcale nie wyklucza. reporterzy i powieściopisarze mają do dyspozycji dokładnie to samo tworzywo: 32 litery alfabetu. czy sensownie je sklecą? zależy od nich samych. bo – umówmy się – muzy nie istnieją

sądzę jednak, że wszyscy to wiemy, a rafał swój „niejako programowy” tekst (dość niezdarny, więc z dwojga złego niech już lepiej będzie niezdarnym fejkiem) napisał po to, by zainicjować dyskusyjkę o literaturze, o którą kłócić się jest cudnie i trzeba i ja zawsze chętnie. dorzuciwszy swoje trzy grosze mogę spokojnie wrócić do czytania. jest to – uwaga – reportaż (Ganbare! Warsztaty umierania Katarzyny Boni)

14 komentarzy

  1. […] Bardzo ciekawa polemika na temat reportażu i jego przewagi nad powieścią. Czy tak w rzeczywistości jest? Cóż, ja skłaniam się bardziej ku odpowiedzi na post z bloga […]

  2. Joanna Joanna

    Muzy nie istnieją, ale talent jak najbardziej, I zdaje się, to rzecz przesądza:literatura piękna wymaga talentu kreowania. A reportaż nie. Dla mnie to milion do zera dla powieści. Powiem więcej: świat bez literatury nie mógłby istnieć i nie istniał. A bez reportażu miał się dobrze.
    Reportaż w Polsce rozpropagowało Czarne, bardzo skutecznie, choć sam Stasiuk reportażu nie czyta, bo uważa to za stratę czasu. Czyli może reportaż to dobry biznes i chwilowa moda? A potem wróci, gdzie jego miejsce, do gazet, do zaangażowanych reporterów, którzy może nie mają talentu i ambicji wydania książki, ale chcą zmieniać świat.

    I jeszcze: Hanna Krall stwierdziła kiedyś, że mogłaby nauczyć reportażu każdego.
    Nie sądzę, żeby np. Llosa coś podobnego mógł powiedzieć o tych, którzy chcieliby pisać powieści.

    • małgosia zdanewicz małgosia zdanewicz

      z tą krall i llosą – dobry argument, żałuję, że sama na niego nie wpadłam! ale talent to jednak muszą mieć i jedni i drudzy, tylko że innego rodzaju. bo na przykład ‚beksińskich’ magdaleny grzebałkowskiej uważam za majstersztyk i rzecz wielką, choć równie dobrze mogłoby nic ciekawego z niej nie wyjść przy zdolności braku. ja wiem jedno: każda dobra książka jest dobra, przy każdej dobrej książce trzeba się napracować i każda dobra książka wymaga pióra wysokiej klasy. inne mnie nie interesują

      • Joanna Joanna

        Mnie się zdaje, że przy reportażu bardziej można mówić o umiejętnościach (vide: Krall), głównie dziennikarskich, jak w przypadku Grzebałkowskiej – ma opanowany warsztat – potrafi zrobić kwerendę i zgrabnie rzecz skonstruować. To niemało. Ale czy można między tymi zdolnościami a talentem pisarza (np. Tokarczuk) stawiać znak równości? Moim skromnym zdaniem nie ma potrzeby w ogóle porównywać obu gatunków. Kiedy mówię, jakie mięso lubię, nie wymieniam śledzi obok karkówki.

        A serio – coś mi się zdaje, że pani nie tylko dobry reportaż mogłaby napisać, ale i jeszcze świetną powieść, przy czym do reportażu pani szkoda.
        Przepraszam, jeśli ranię czyjeś uczucia :)

    • Galene Galene

      Też chyba wolę powieści niż reportaże. Tym ostatnim troszkę nie dowierzam. Albo inaczej reportaż to też opowieść, czyli pewna domieszka fikcji, więc może lepiej już zmyślać na całego, by opowiedzieć jakąś prawdę.

      • małgosia zdanewicz małgosia zdanewicz

        Ale ja wcale nie wolę powieści od reportaży ;) Kocham wszystkie dzieci matki literatury. Jeśli są dobre ;)

      • Joanna Joanna

        Tak, zmyślanie na całego jest ciekawsze :) A przede wszystkim trudniejsze niż tasowanie faktów.
        Temat reportaż a literatura powraca co jakiś czas w różnych odsłonach i gronach. Nie tak dawno wypowiedział się na ten temat Andrzej Stasiuk, który uważa, że reportaż literaturą nie jest. Myślę, że jako „piszący-zmyślający” potrafi to ocenić. Mnie się jego pogląd podoba, ale reporterzy się zagotowali i wywiązała się bardzo ciekawa awanturka.
        http://czytamrecenzuje.pl/384/mamy-maly-skandal-intelektualny-przez-stasiuka

        • małgosia zdanewicz małgosia zdanewicz

          mi pogląd stasiuka nie podoba się wcale, tym bardziej, że jego wydawnictwo wydaje głównie reportaże. chcąc napisać dobrą książkę i jedni i drudzy muszą się napracować, bez różnicy. do tasowania faktów też trzeba mieć dar, zauważyć szczegół, nadać mu rangę. jestem przeciwko wartościowaniu który gatunek jest lepszy. bo lepsze jest zazwyczaj po prostu to, co dobre.

  3. Pisałam kiedyś reportaż, był do niczego. Moim zdaniem żaden gatunek, jako odrębna całość, nie powinien być przedstawiany na zasadzie „to jest gorsze od tego”, ponieważ w takim zestawieniu nie ma szczegółowej podstawy argumentacyjnej, bo trzeba odnosić się wtedy do ogólnych cech gatunku. Co innego zestawiać ze sobą konkretne tytuły i odejść od ogólnych kwestii. Podoba mi się Małgosiu Twój punkt widzenia – jest oparty przede wszystkim na konkretnych argumentach i tytułach.

  4. Maja Maja

    gocha,nie przestawaj pisać !
    tak piszę jakby Ci to kiedyś na mysl przyszlo

    • małgosia zdanewicz małgosia zdanewicz

      aż sobie zrobiłam print skrina! :*

  5. Sensownie sklecone 32 litery alfabetu. Brawo ;) Zgadzam się (chyba) z każdym z zdaniem.

Dodaj komentarz